Urlop Jedynego minął bardzo szybko.Popływaliśmy sobie troszkę.Mały Ludek uwielbia wodę i moze z niej wogóle nie wychodzić.Bardzo Mu się podobało chlapanie Mamusi i Tatusia,robienie rowerka na wodzie.Wszystko Mu się podobało,nie bał się nawet gdy zanurzał główkę.To ma po Jedynym,hihihi
Ogólnie zrobiło się jesiennie.Padało 3 dni,zimno i jakoś tak nostalgicznie mnie opętało.Dzieci poszły do szkół,przedszkoli,a ja myśle jak Mały Ludek sam za rok zareaguje na przedszkole.Tak lubi dzieci,i gdy coś się dzieje.
Jesień się przyblizyła wielkimi krokami.Kasztany niedługo spadną z dzrewek,i będziemy robić ludziki i zwierzątka.Nazbieramy liści i nasypiemy w pokoju a Babcia za to nakrzyczy na Nas.Robię powidła "śliwka w czekoladzie".Juz jutro będą gotowe.Typowe zajęcia letnio-jesienne.Nie przeszkadza mi ta jesień.Bo jest polska.Uwielbiałam tą wilgoć, czasem mgłę.Kolory i dostępność ich w parkach.Brakowało mi tego w UK.Moze i jest cieplej za morzem ale tutaj inaczej odczuwam kalendarz.Tu przeciez w październiku ślubowaliśmy sobie.W listopadzie urodził się Mału Ludek.To cudna pora roku.Szkoda,ze Jedyny tak daleko ale moze następną jesień spędzimy juz razem?
Z innej beczki Mały Ludek potrafi juz duzo sam powiedzieć i nabrał wilczego apetytu po chorobie.To jest plus tego paskudztwa po kilku dniach nie jedzenia.Mały Ludek przytyl sobie i wazy.......13 kg i 100 gr.Piękny widoczek,zwlaszcza,ze mierzy juz 92cm.Spore chłopisko mam w domku.Posprzątałam ciuszki od siostry i się okazało,ze mam ich tyle,ze nie wiem czy we wszystkich Mały Ludek będzie biegał.Dzięki siostra:):)