Przezylismy po raz pierwszy rota wirusa.Jedyny "zabrał" go ze sobą do englandii.Ostatnie dni pobytu nie były za wesołe dla naszej trójeczki.Zaatakaowł nas rota wirus a My przekazaliśmy go dalej.Na szczęście Mały Ludek nie musiał poznać opieki szpitalnej,ani zadno z Nas,nie było niby tak źle,lecz jednak.Podobno następny raz powinien być juz łagodniejszy.Zobaczymy.
Urlop Jedynego minął bardzo szybko.Popływaliśmy sobie troszkę.Mały Ludek uwielbia wodę i moze z niej wogóle nie wychodzić.Bardzo Mu się podobało chlapanie Mamusi i Tatusia,robienie rowerka na wodzie.Wszystko Mu się podobało,nie bał się nawet gdy zanurzał główkę.To ma po Jedynym,hihihi

Ostatnim hitem jest pichcenie z "gugu".Wujek Grześ robił pizze,przysmak Małego Ludka,no i Synek tez musiał zagniatać ciasto.Zwłaszcza sypanie mąką na prawo i lewo podobało sie latorośli najbardziej.

Babcia i Wujek byli na grzybkach.Najmniejszy,"tici tici" dostał Mały Ludek.Szkoda ,ze my zostaliśmy w domkulecz myślę,ze gdy Dziecię me podrośnie i On z chęcią pojedzie na grzybobranie.

Cud natury.Tęcza po niespodziewanym deszczyku.Spodobała się i Małemu Ludkowi.Stał na parapecie u Babci i oglądał z ciekawością.I teraz gdy mówię,"tęcza" to pokazuje na niebo i mówi,ze tam była,ale teraz nie ma.
Ogólnie zrobiło się jesiennie.Padało 3 dni,zimno i jakoś tak nostalgicznie mnie opętało.Dzieci poszły do szkół,przedszkoli,a ja myśle jak Mały Ludek sam za rok zareaguje na przedszkole.Tak lubi dzieci,i gdy coś się dzieje.
Jesień się przyblizyła wielkimi krokami.Kasztany niedługo spadną z dzrewek,i będziemy robić ludziki i zwierzątka.Nazbieramy liści i nasypiemy w pokoju a Babcia za to nakrzyczy na Nas.Robię powidła "śliwka w czekoladzie".Juz jutro będą gotowe.Typowe zajęcia letnio-jesienne.Nie przeszkadza mi ta jesień.Bo jest polska.Uwielbiałam tą wilgoć, czasem mgłę.Kolory i dostępność ich w parkach.Brakowało mi tego w UK.Moze i jest cieplej za morzem ale tutaj inaczej odczuwam kalendarz.Tu przeciez w październiku ślubowaliśmy sobie.W listopadzie urodził się Mału Ludek.To cudna pora roku.Szkoda,ze Jedyny tak daleko ale moze następną jesień spędzimy juz razem?
Z innej beczki Mały Ludek potrafi juz duzo sam powiedzieć i nabrał wilczego apetytu po chorobie.To jest plus tego paskudztwa po kilku dniach nie jedzenia.Mały Ludek przytyl sobie i wazy.......13 kg i 100 gr.Piękny widoczek,zwlaszcza,ze mierzy juz 92cm.Spore chłopisko mam w domku.Posprzątałam ciuszki od siostry i się okazało,ze mam ich tyle,ze nie wiem czy we wszystkich Mały Ludek będzie biegał.Dzięki siostra:):)