obiecałam poprawę i słowa nie dotrzymałam,no cóz, nie mam kiedy pisać,ciągle w biegi,coś się dzieje,a i Mały Ludek większy i oczy z tyłu głowy musze mieć.Zaliczyliśmy pierwszy upadek-wypadek, na szczęście nic się nie stało prócz zdartego noska,ale uczucie juz mi zostało,uczucie,ze nie jestem w stanie uchronić Małego Ludka przed wszystkim,a nie zamkne go przeciez w złotej klatce,a szkoda.Chciałabym,bo wtedy wiedziała bym,ze jest bezpieczny.Czy to oznacza,ze jestem przewrazliwona? Czy jestem toksyczna matką? Cięzko odpowiedzieć mi na te pytania.
Po krótce z nowych umiejętności Małego Ludka,zaczął etap pełzania z główką w podłozu a tyłeczkiem do góry,i tym sposobme podrózuje po łózku,długo to troszkę trwa ale co tam mamy czas.
Kolejna umiejętność to dotykanie wszystkiego i wyciaganie rączek ku upatrzonej rzeczy,osoby,psa i innych.Niebezpieczne to jest o tyle,ze czasem pies lub osoba mają zduszoną część ciała,ewentualnie wyrwane włosy.
Mały Ludek równiez zaczął się wtulać do mamusi,nie przytulać,nie być tylko na rączkach a wtulać i przy tym reaguje na słowa ojoj i tuli się.Cudowne uczucie,robi to całym sobą.
A to wiśniowy sad teściów i Mały Ludek,Śliczne zdjęcie,śliczny model.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz